Może i nie wszystko jest jak w marzeniach.
Ale przy każdej chwili zwątpienia, przy każdej chwili zniechęcenia, powtarzam jak mantrę:
"DASZ RADĘ! MASZ CEL!
DĄŻYSZ DO PEWNEGO PUNKTU,
WIĘC NIE MA ODWROTU".
Akceptuję więc pewne niedogodności, daję z siebie wszystko, staram się być dobra i prę do przodu.
W końcu najbliższy cel to zmiana umowy z okresu próbnego na czas określony.
Tak, to będzie kolejny blog o odchudzaniu! Wróć- tak miało być. Teraz to blog o życiu codziennym pewnej kobiety zmagającej się z rzeczywistością, gdzie spadek wagi i dbanie o powierzchowność to tylko wisienka na torcie...
wtorek, 19 kwietnia 2016
niedziela, 3 kwietnia 2016
Kiedy zły czar znika....
Czasami- bardzo rzadko- przychodzi taki dzień, że pomimo zwątpienia, ciągłych upadków zakończonych czołganiem się z nosem przy podłodze, zdarza się coś niespodziewanie dobrego.
1 kwiecień- pryma aprilis.
Telefon dzwoni.
Prośba o spotkanie 2 miesiące po rozmowie kwalifikacyjnej, którą niby przeszłam dobrze ale jednak coś nie odpowiadało.
Jadę! Nie do końca wyglądająca, z mieszanymi uczuciami.
Na dzień dobry słyszę, że mam pracę, dostaję dokumenty do wypełnienia, dane do faktury na którą mam kupić obuwie zmienne.
Słucham dalej... niemożliwe przecież! Ja nie mam w życiu takiego szczęścia przecież!
Musi być gdzieś haczyk!- myślę. Musi i już. Więc.....
Cały etat, umowa o pracę, stanowisko marzeń, grupa marzeń...
W ukryciu pod stołem szczypię się po rękach bo nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
Słucham dalej.... czekam na haczyk...
Środa, czwartek, piątek po trzy godziny, żeby grupa się do mnie przyzwyczaiła- myślę ok, racjonalne podejście.
Przyszły poniedziałek wielki start!
Zaraz, zaraz- myślę- a gdzie haczyk?!?!
W końcu nie wytrzymuję i pytam- Pani Dyrektor, ale to nie pryma aprilis?
Pada krótka odpowiedź- NIE- i wybuch śmiechu.
"WITAMY NA POKŁADZIE", pożegnanie i wracam już do domu.
W samochodzie krzyczę ze szczęścia!
Teraz tylko myślę o tym by było dobrze.
1 kwiecień- pryma aprilis.
Telefon dzwoni.
Prośba o spotkanie 2 miesiące po rozmowie kwalifikacyjnej, którą niby przeszłam dobrze ale jednak coś nie odpowiadało.
Jadę! Nie do końca wyglądająca, z mieszanymi uczuciami.
Na dzień dobry słyszę, że mam pracę, dostaję dokumenty do wypełnienia, dane do faktury na którą mam kupić obuwie zmienne.
Słucham dalej... niemożliwe przecież! Ja nie mam w życiu takiego szczęścia przecież!
Musi być gdzieś haczyk!- myślę. Musi i już. Więc.....
Cały etat, umowa o pracę, stanowisko marzeń, grupa marzeń...
W ukryciu pod stołem szczypię się po rękach bo nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
Słucham dalej.... czekam na haczyk...
Środa, czwartek, piątek po trzy godziny, żeby grupa się do mnie przyzwyczaiła- myślę ok, racjonalne podejście.
Przyszły poniedziałek wielki start!
Zaraz, zaraz- myślę- a gdzie haczyk?!?!
W końcu nie wytrzymuję i pytam- Pani Dyrektor, ale to nie pryma aprilis?
Pada krótka odpowiedź- NIE- i wybuch śmiechu.
"WITAMY NA POKŁADZIE", pożegnanie i wracam już do domu.
W samochodzie krzyczę ze szczęścia!
Teraz tylko myślę o tym by było dobrze.
FIGHTING!
FIGHTING!
FIGHTING!
Subskrybuj:
Posty (Atom)